Seriale nie z tej Ziemi

FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


Life goes by

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Seriale nie z tej Ziemi Strona Główna » Twórczość fanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LubiePlacuszki
Kochanka Alex'a Karev'a



Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1307
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju

PostWysłany: Pon 2:16, 03 Sie 2009    Temat postu: Life goes by

Miał być esej, wyszło coś dziwnego. Skłaniające do refleksji nad życiem. A przynajmniej miało to robić w pierwotnym założeniu.
~.~

Życie toczy się. Czas płynie, nie czekając na nikogo. Każdy człowiek przeżywa swoje wzloty i upadki, które na tle świata nie mają najmniejszego znaczenia. Życie jest tylko życiem. Dla osobnej jednostki bezcenne, dla ogółu niewiele znaczące. Staramy się je przeżyć godnie, właściwie. Tak, by niczego nie żałować. Jednak nie zawsze jesteśmy z niego zadowoleni. Wtedy chwytamy się każdej możliwości na zabicie rutyny.
Jechałem autostradą już czwartą godzinę. Ręce mi zdrętwiały od trzymania ich na kierownicy, oczy łzawiły, a mięśnie bolały. Najgorsze było to, że czekała mnie jeszcze cała noc jazdy. Podróże mają to do siebie, że męczą. Bardzo męczą. Zwłaszcza, kiedy jesteśmy w samochodzie sami i nie mamy nawet do kogo otworzyć ust. Najgorsze jednak było to, że wcale nie śpieszyło mi się do domu. Do pięknej żony i ślicznych córek. Kiedy dostałem w pracy propozycję tygodniowego wyjazdu do Nowego Yorku, nie wahałem się. Wstydzę się tego, ale nie jestem szczęśliwy. Wiem, że to jest złe bo mam wszystko, o czym przeciętny człowiek marzy. Czy to oznacza, że jestem zbyt wymagający? Nie mam pojęcia, ale jest to możliwe.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, oblewając niebo szaro-granatową poświatą. Na horyzoncie widać było ciężkie, kłębiaste chmury. Były tak gęste i ciemne, że w pewnym momencie skojarzyły mi się z dymem. Tak jakby ktoś zaciągnął się mocno papierosem i dmuchnął prosto w niebo.
Za boczną szybą raz po raz widziałem drewniane słupki z odblaskami. Pojawiały się w równych odstępach czasowych. Monotonia. To, co towarzyszy mi przez prawie całe życie. Chociaż... Nie zawsze tak było. Kiedyś żyłem szybko, chwytając każdą chwilę. Właśnie dlatego straciłem wolność i prawo do swobody. Wpadka, szybki ślub, konieczność pracy w firmie ojca. Przegrałem młodość i moje marzenia. Na początku nie mogłem tego znieść, ale z czasem przywykłem. Czy kocham moją żonę? Dbam o nią, zrobiłbym dla niej wszystko. Tylko w taki sposób potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Obserwowałem drogę i słupki przez przednią szybę, kiedy nagle dostrzegłem, stojąca na poboczu, męską sylwetkę. Wysoki brunet miał wyciągniętą przed siebie dłoń i wyprostowany kciuk, czekając na okazję. Obcisłe, czarne spodnie podkreślały długie i zgrabne nogi, a spod ciemnej, skórzanej kurtki wystawała biała koszula, która okrywała jego drobną klatkę piersiową. Szybko rozważyłem w głowie wszelkie za i przeciw wzięcia go ze sobą. Z jednej strony mógł być zbiegłym z zakładu psychiatrycznego mordercą, który mnie zgwałci i zabije. Jednak z równie dużym powodzeniem mógł okazać się miłym facetem, z którym przeprowadzę przyjemną rozmowę. A zresztą... Perspektywa gwałtu wydawała się dość kusząca. Może przy odrobinie szczęścia tylko na tym się skończy.
Powoli zjechałem na bok i zatrzymałem się przy mężczyźnie.
-Dokąd chcesz pojechać? – spytałem, otwierając boczną szybę.
-Kansas – odpowiedział i poprawił sobie pokaźną torbę, która wisiała mu na ramieniu.
-To wsiadaj – uśmiechnąłem się lekko. Ucieszony brunet otworzy drzwi, wsiadł do środka i rzucił bagaż na tylne siedzenie.
-Ratujesz mi życie. Zaczyna kropić, a zapowiada się na straszliwą burzę – westchnął chłopak i spojrzał na krople deszczu, które rozpryskiwały się o przednią szybę. Zdziwił mnie jego akcent i łamana angielszczyzna. Nie słyszałem jeszcze tak śmiesznej wymowy. Przyjrzałem mu się kątem oka. Chłopak wyglądał na Azjatę. Chińczyka albo Japończyka. Nigdy nie byłem zbyt dobry w rozróżnianiu żółtków. Zawsze uważałem, że wszyscy wyglądają tak samo. Jednak mój towarzysz był bez wątpienia wyjątkowy. Mógł mieć najwyżej 22 lata. Żałowałem, że muszę obserwować drogę i nie mogę swobodnie zbadać wzrokiem jego twarzy.
-Jestem Yoshi – przedstawił się po chwili i obdarzył mnie uroczym uśmiechem, który w pewien magiczny sposób upodobnił go do nastoletniej dziewczyny.
-Adam – skinąłem lekko głową w jego stronę i odwzajemniłem uśmiech. – Mogę spytać, co będziesz robił w Kansas?
-Palił, pił, ćpał, dawał dupy na prawo i lewo – brunet wzruszył lekko ramionami, a następnie parsknął śmiechem. – Żartowałem. Chcę zwiedzić wszystkie stany, Kansas jest po prostu następne na mojej liście.
Gwizdnąłem cicho, słysząc jego odpowiedź.
-Spełnianie marzeń, co? – wydąłem lekko usta i spojrzałem na niego kątem oka.
-Czy ja wiem... Raczej zabijanie nudy i monotonii życia codziennego – sprostował. Po tym słowach, poczułem gwałtowne ukłucie zazdrości w okolicach serce. Ach, ileż to ja bym dał, żeby móc sobie tak pojeździć autostopem po wszystkich stanach.
-Ty pewnie tam mieszkasz, mam rację? – spytał i rzucił mi zaciekawione spojrzenie.
-Brawo. Wracam właśnie z podróży służbowej – skinąłem głową i zmrużyłem lekko oczy. Krople bębniły o szybę z coraz większą częstotliwością. Wycieraczka powoli za nimi nie nadążała. Dodatkowo robiło się coraz ciemniej, co znacznie ograniczało moją widoczność. Poczułem nieprzyjemny uścisk gdzieś w dole brzucha. Kiedy miałem 11 lat, przeżyłem wypadek samochodowy. Pogoda była podoba do obecnej. Mój ojciec stracił panowanie nad samochodem na mokrym asfalcie. Mocno nas zarzuciło i pojazd dachował. Na szczęście nikt nie poniósł żadnych trwałych uszkodzeń, skończyło się na złamaniach. Chociaż kości się zrosły, uraz w psychice pozostał. Od tamtej pory mam awersję do jeżdżenia w deszczu.
-Przepraszam, ale nie wiem, czy jestem w stanie jechać w taką pogodę. Masz coś przeciwko, żebym zatrzymał się na najbliższej stacji benzynowej? Przeczekalibyśmy burzę, a następnie wyruszyli w dalszą drogę... – westchnąłem i przygryzłem lekko dolną wargę.
-Ty tutaj prowadzisz. Dla mnie nie ma żadnego problemu – powiedział i odgarnął sobie włosy z twarzy. Uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. Całe szczęście, że nie śpieszył się do domu na kolację. Oszczędził mi sporej ilości stresu.
Wpatrywałem się więc w drogę, odliczając sekundy do zobaczenia w oddali stacji benzynowej, gdzie mógłbym się zatrzymać. Na szczęście, nie byłem zmuszony długo jechać. Stacja pojawiła się w zasięgu mojego wzroku po jakichś 5-7 minutach. Oddychając z ulgą zjechałem na parking.
-Ja zostanę w samochodzie, ale jeśli chcesz, to możesz wejść do środka – powiedziałem, wyłączając silnik.
-Zwariowałeś? Zanim dobiegnę do drzwi, zmoknę jak nieboskie stworzenie. A zresztą, twoje volvo jest bardzo przytulne – stwierdził i posłał mi kolejny czarujący uśmiech. W tym samym momencie błyskawica przebiegła przez całą długość nieba, oświetlając swoim blaskiem twarz mojego towarzysza. Dopiero teraz miałem okazję mu się przyjrzeć. Chłopak miał śnieżnobiałą cerę, która świetnie kontrastowała z czernią jego dłuższych, finezyjnie ściętych włosów i dużych, głęboko osadzonych oczu. Wypukłe kości policzkowe nadawały jego twarzy pewnego kobiecego wdzięku, podobnie zresztą jak pełne, namiętne usta. Gdyby nie silnie zarysowana szczęka, z powodzeniem można by go uznać za bardzo atrakcyjną kobietę. Chłopak musiał doskonale wiedzieć o swojej dziewczęcej urodzie, gdyż po chwili dostrzegłem, że jego oczy są podkreślone czarną kredką, a rzęsy pociągnięte tuszem. Cóż, nie dało się ukryć, że Yoshi był piękny. Piękny i bardzo pewny siebie. Zdradzał to jego uśmiech, który pomimo ckliwego czaru, był w pewien sposób zawadiacki. W tym momencie mocno żałowałem, że mam żonę. Byłem bardzo ciekaw, jak całują te wyjątkowe usta. Nie, żebym był gejem. Nic z tych rzeczy. To była po prostu zwykła, ludzka ciekawość. Pytanie „Ciekawe, jak Yoshi całuje” było tak niewinne, jakbym myślał „Ciekawe, co Yoshi myśli o twórczości Picassa”.
-Bije od ciebie smutek, Adamie – głos bruneta wyrwał mnie z zamyślenia. – Jesteś czymś bardzo stroskany.
-Wcale nie – zaprzeczyłem szybko i natychmiast odwróciłem wzrok.
-Nie musisz mi mówić, co cię dręczy, ale mnie nie okłamuj – poprosił i skrzywił się lekko. – Nienawidzę, kiedy ktoś kłamie. Robią to tylko ludzie słabi, którzy nie są w stanie zaakceptować świat i samych siebie takimi, jacy są.
Zamyśliłem się mocno nad jego słowami. Zabawne, że wygłosił je z tak błahego powodu. To była przecież tylko niechęć do przyznania się do smutku, który odczuwałem w głębi duszy.
-Dobrze, już wystarczy. Jestem smutny, bo moje życie nie wygląda tak, jak chciałem, żeby wyglądało. Nie mogę robić tego, na co mam ochotę. Czuję się jak w klatce – wyrzuciłem z siebie. W sumie to nic mnie to nie kosztowało. To był w końcu tylko autostopowicz, którego miałem podrzucić na miejsce. Nic poza tym.
-Złotych ptaków, takich jak ty, nie powinno się zamykać w klatkach... – Yoshi wyglądał, jakby zamyślił się głęboko nad sensem tego, co mu powiedziałem. – Nie jesteś szczęśliwy w małżeństwie?
-Można tak powiedzieć... Ożeniłem się z tą kobietą z powodu ciąży. Lubię ją, ale brak namiętności i pasji mnie zabija. Chciałbym znowu poczuć ten przyjemny dreszczyk, jak za dawnych, dobrych czasów... Chciałbym być tak wolny, jak ty – po mimo tego, że nie znałem tego chłopaka, pozwoliłem sobie na spoufalenie się. No bo przecież musiał być wolny, skoro podróżował sobie po całych Stanach Zjednoczonych autostopem.
-Owszem, jestem wolny. Nikt mnie nie kontroluję i mogę robić co chcę. Wydaje się, że to idealny układ, ale to tylko pozory. Jest też ta druga strona medalu, która ukazuje samotnego człowieka, bez domu i rodziny. Bez kogokolwiek, kto by się nim przejmował. Teraz jeżdżę z miejsca na miejsce, lądując raz po raz w innych dyskotekach i cudzych łóżkach. Świetnie się przy tym bawię, ale czasem zastanawiam się, czy nie lepiej było wybrać tą bezpieczniejszą drogę... – westchnął i przymknął swoje powieki.
-Nie masz nikogo? Żadnej rodziny? – spytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. To nie była moja sprawa, a on mógł nie chcieć mi odpowiadać na to pytanie.
-Rodzice zawsze mi mówili, że mój dom jest tam, gdzie moje serce. Potem ojciec powiedział mi, że nie mam serca i wyrzucił mnie z domu. Od tamtej pory nie utrzymuję z nimi żadnego kontaktu. Rzuciłem szkołę, zacząłem pracować na swoje utrzymanie, a potem ruszyłem w drogę. Nic mnie nie trzymało w Japonii, a Ameryka od zawsze pociągała. Teraz łapię się różnych, dorywczych zajęć – wyjaśnił beznamiętnie. Przez chwilę zastanawiałem się, czy ta sytuacja naprawdę go nie rusza, czy jest to tylko maska. Bądź co bądź, w jakiś sposób realizował swoje namiętności. Był odważny, ale i nieodpowiedzialny. Całkowite przeciwieństwo mnie.
-I tak ci zazdroszczę. Przynajmniej nigdy się nie nudzisz – mruknąłem, a moje usta wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu.
-To prawda. Zawsze staram się znaleźć jakiś sposób na nudę – odpowiedział, a w jego głosie mogłem usłyszeć odrobinę rozbawienia. Zdziwiony spojrzałem na niego kątem oka i dostrzegłem, że Japończyk uśmiecha się tajemniczo. Uniosłem pytająco jedną brew do góry, ale on tylko prześlizgnął się wzrokiem po całej mojej sylwetce. Poczułem, jak na policzki wpełza mi rumieniec. Miałem nadzieję, że jest wystarczająco ciemno, by chłopak tego nie dostrzegł. Udając, że nic nie zauważyłem, odwróciłem głowę w stronę okna i zacząłem się zapamiętale wpatrywać w spływające po szybie krople wody.
Nagle poczułem na swoim udzie dotyk obcej ręki. Moje mięśnie mimowolnie się napięły, a głowa zwróciła w stronę towarzysza. Dlaczego położył dłoń na mojej nodze? Może chciał sprawdzić, z jakiego materiału są wykonane moje spodnie? Albo był ciekaw stanu umięśnienia? Nie miałem pojęcia, więc posłałem mu pytające spojrzenie. Yoshi’emu natomiast tajemniczy i zarazem pociągający uśmiech nie schodził z twarzy. Powolutku, nie śpiesząc się, zaczął się do mnie przysuwać. Centymentr po centymerze... Zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy nasze usta dzieliła przestrzeń tak mała, że czułem na swoich policzkach jego ciepły oddech. Japończyk wpatrywał mi się cały czas w oczy. Tak, jakby chciał mnie zahipnotyzować swoim wzrokiem. Cholera, udało mu się to. Patrzyłem w jego głębokie, czarne źrenice jak zaczarowany. Topiłem się w ich spokoju. A im dłużej się im przyglądałem, tym bardziej miałem ochotę poznać odpowiedź na pytanie, które zadałem sobie dużo wcześniej – „Ciekawe jak całuje Yoshi?”.
-A co mi tam, życie jest tylko jedno – pomyślałem sobie i wpiłem się w usta chłopaka z pasją i namiętnością. Były delikatne i słodkie. Dokładnie takie, jak sobie wyobrażałem. Ochoczo przejechałem mu językiem po wargach, chcąc go zachęcić do rozchylenia ich. Jednak on tego nie zrobił. Przez chwilę się nie poruszał. Tak, jakby dokładnie analizował to, co przed chwilą zrobiłem. Dopiero po kilkunastu sekundach, które zdawały się być wiecznością, odsunął się ode mnie.
-Musisz być faktycznie bardzo znudzony swoim życiem, skoro rzucasz się na nowo poznanego, młodszego od ciebie o co najmniej 10 lat chłopaka – stwierdził, oblizując wargi. Nie miałem zielonego pojęcia, co może siedzieć w jego ślicznej głowie. Poczułem się okropnie.
-Sprowokowałeś mnie – warknąłem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Czułem, jak cały płonę ze wstydu. – W normalnych okolicznościach nigdy wcześniej bym się tak nie zachował. Po co to zrobiłeś? Po co, skoro i tak... – urwałem, nie kończąc zdania, bo właśnie do mnie dotarło to, co chciałem powiedzieć.
-Skoro i tak cię nie chcę? – Yoshi był okrutny i powiedział dokładnie to, co ja przed chwilą przemilczałem. – To nie tak. Jak na swój wiek jesteś bardzo atrakcyjny, ale tu nie o to chodzi. Chciałem tylko sprawdzić, czy to zrobisz. Czy mnie pocałujesz. A potem wrócisz do domu i tymi samymi ustami pocałujesz żonę, cmokniesz dzieci na dobranoc.
Te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. No tak, zupełnie zapomniałem o mojej rodzinie. Jestem szmaciarzem, oj jestem. Poczułem się tak, jakby ktoś mocno kopnął mnie w krocze. Jak mogłem się tak zachować? Po mimo tego, że nigdy nie byłem szczęśliwy ze swoją żoną, nie tolerowałem zdrady. A teraz, w jednym mgnieniu oka, byłem w stanie zniszczyć cały swój światopogląd? I to jeszcze z facetem?
-Wiem, o czym teraz myślisz. Zastanawiasz się, jak to się mogło stać – zachichotał brunet. – Nie przejmuj się, zdarza się nawet najlepszym. Jesteś nieszczęśliwy i znudzony, więc można ci wybaczyć ten moment chwilowej dekoncentracji. Co prawda, doskonale wiemy, że gdyby nie moje samozaparcie, to już dawno byś mnie posuwał na tylnym siedzeniu, ale trzymajmy się wersji, że niczego poza jednym pocałunkiem ode mnie nie chciałeś.
-Nie jestem gejem. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem – mruknąłem, wbijając wzrok w przednią szybę i obserwując kolejną błyskawicę, która właśnie przecięła niebo.
-Ano tak, o to chodzi. Nie jesteś, to oczywiste. Nie masz się czym przejmować. Ja jestem po prostu zajebisty i nikt nic na to nie poradzi – Yoshi strzepnął nieistniejący kurz ze swojej kurtki. – Pocieszę cię, że nikt nie umie mi się oprzeć. Bez względu na wiek, płeć, religię, światopogląd oraz fakt, czy posiada już kogoś bliskiego. Taki jest po prostu mój urok. A ja, nie ukrywam, korzystam z tego przywileju ile tylko sił w biodrach.
-Pozazdrościć takich możliwości – powiedziałem z lekkim przekąsem. Nie dało się odmówić, że chłopak ma w sobie coś, co przyciągało. Jednak poczułem się lepiej słysząc, że nie tylko mnie.
Yoshi tylko uśmiechnął się tajemniczo, po czym oświadczył, że jest zmęczony i trochę się prześpi. Ta sytuacja bardzo mi odpowiadała, gdyż mnie również morzył sen. Tak więc oboje zasnęliśmy w samochodowych fotelach, na przeciwko stacji benzynowej.
Rano zastała nas ładna, rześka pogoda, dzięki której mogliśmy wznowić podróż. Dużo rozmawialiśmy. O muzyce, filmach, sztuce. Dowiedziałem się nawet, że nie przepada za twórczością Picassa. Nie wracaliśmy już do rozmowy sprzed poprzedniej nocy. Zachowywaliśmy się, jakby nic się nie wydarzyło. Byłem mu wdzięczny, gdyż wspomnienie mojego zachowania było dla mnie krępujące.
Podróż minęła zaskakująco szybko. Dzięki ładnej pogodzie i braku większego ruchu, mogłem bez problemu nadrabiać czas, który straciłem przez nocny postój. Nim się spostrzegłem, przekroczyliśmy granicę stanu. Zacząłem dostrzegać znajome mi krajobrazy i miejsca.
-Możesz mnie tutaj wysadzić – oświadczył chłopak, wyglądając przez okno. – Już sobie poradzę.
Skinąłem tylko głową i zjechałem na pobocze. Żałowałem, że musimy się pożegnać, ale nie mogłem go zatrzymać. Nasza znajomość musiała zakończyć się w ten, a nie inny sposób.
-Dziękuję za transport – uśmiechnął się, zabierając z tylnego siedzenia torbę. – I życzę powodzenia.
-Z czym? – spytałem beznamiętnie, starając się na niego nie patrzeć. Japończyk działał na mnie w bardzo dziwny sposób. Nie mogłem zaufać sobie na tyle, żeby być pewnym, że nie będę próbował się z nim jakoś specjalnie pożegnać.
-Z żoną. Wiesz, namiętność to kwestia autosugestii. Spróbuj ją w sobie rozbudzić – odpowiedział i przygryzł sobie lekko dolną wargę. – Miej do żony tyle pasji, ile miałeś wczoraj do mnie – dodał, puszczając do mnie oko. Zatkało mnie. Nie miałem zielonego pojęcia, co mu na to odpowiedzieć. Moje ciało zachowało jednak resztki taktu, gdyż bezwiednie pokiwałem głową, na znak, że rozumiem jego słowa.
-No, to trzymaj się. Kto wie, może jeszcze się spotkamy – parsknął śmiechem, po czym otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Patrzyłem, jak się rozkosznie przeciąga. Jak wciąga do płuc świeże powietrze. Jak zarzuca torbę na ramię. Jak ostatni raz krzyżuje ze mną spojrzenia. Jak odwraca się i odchodzi w swoją stronę.
Gwałtownie potrząsnąłem głową, jakbym chciał obudzić się z głębokiego snu. Szczerze mówiąc, to trochę tak się czułem. Podróż z ponętnym Japończykiem wydawała mi się zbyt niedorzeczna, żeby mogła zdarzyć się naprawdę. A jednak...
Wzdychając cicho, wróciłem na drogę. Dopiero teraz poczułem, jak bardzo jestem zmęczony podróżą. Chciałem wziąć gorącą kąpiel i położyć się w swoim ciepłym, wygodnym łóżku. Obok żony?...
Gdy parkowałem samochód w garażu, w mojej głowie pojawiły się pierwsze wyrzuty sumienia. Otwierając drzwi, zastanawiałem się, jak spojrzę żonie w oczy. Cóż, muszę przyznać, że całkiem dobrze mi to wyszło. Uściskałem ją, pocałowałem i powiedziałem, że tęskniłem. Potem przytuliłem córki. Wszystko było cudnie i idealnie. A mnie rozdzierało w duszy, bo wcale tego nie chciałem. Nie chciałem tego idealnego domu.
Przez następne dwa tygodnie nie działo się nic godnego uwagi. Dni niewiele się od siebie różniły, a i ja nie robiłem nic, żeby to zmienić. Sam godziłem się na los, którego tak szczerze nienawidziłem. Mimowolnie pozwalałem na to, żeby ulatywało ze mnie życie. Zdawało się, że nic nie jest w stanie tego zmienić.
W sobotę rano, jak co tydzień usiadłem przy stole, żeby móc w spokoju przeczytać gazetę. Beznamiętnie spojrzałem na pierwszą stronę, gdy serce we mnie zamarło. Widniał na niej artykuł na temat zwłok 22 letniego Japończyka, Masayoshi’ego Nakagawy, które zostały znalezione dzień wcześniej w Teksasie. Chłopak zmarł wskutek pęknięcia podstawy czaszki. Na jego ciele znaleziono ślady dotkliwego pobicia. Sprawca uciekł z miejsca zbrodni.
Poczułem, jak mój żołądek robi się niesamowicie ciężki, a dłoń zaczyna drżeć. Masayoshi Nakagawa. Po prostu wiedziałem, że chodziło o mojego Yoshiego. Mojego? Tak, mojego. Mojego Yoshiego. Jak ktokolwiek mógł go skrzywdzić? Jak ktokolwiek mógł go dotknąć? Zamknąłem oczy, a pod powiekami widziałem mnóstwo scen z udziałem chłopaka i stworzonego przez moją wyobraźnię zabójcy. Scen okrutnych, bestialskich, nieludzkich. Widziałem, jak Yoshi cierpi. Słyszałem, jak błaga o pomoc. Czułem, jak bardzo się boi.
Całym moim ciałem wstrząsały drgawki. A jednak nie uroniłem ani jednej łzy. Nie pamiętam, jak długo tak siedziałem. To, co wydarzyło się później, pamiętam jak przez mgłę. Zdaje mi się, że poszedłem do sypialni, gdzie moja żona zajmowała się prasowaniem ubrań. Przerwałem jej. Spojrzała na mnie pytająco, ale nie uzyskała żadnej słownej odpowiedzi. W zamian dałem jej pocałunek. Gorący, pełen pasji. Nigdy wcześniej nie całowałem jej w taki sposób.
Kochaliśmy się. Długo i namiętnie. Po raz pierwszy w taki sposób. Posłuchałem rady Yoshiego. Obudziłem w sobie żar, o którego istnieniu zapomniałem.
Życie toczy się. Niezbadane są wyroki boskie. Nic nie jest pewne. W jednej chwili jesteśmy, a w następnej już nas nie ma. Na czym tak naprawdę polega życie? Chyba wszyscy zadajemy sobie to pytanie. I jestem pewien, że dla każdego odpowiedź będzie inna. Ja swoją odnalazłem, dzięki Yoshiemu. Chociaż byłem od niego starszy, miałem pracę i wspaniały dom, to nie żyłem. Wegetowałem.
Yoshi natomiast brał z życia całymi garściami. Korzystał z niego jak tylko się da. Był szczęśliwy i spełniony. Niczego nie żałował. „Żył szybko, umarł młodo” jakby to powiedział James Dean.
Tak, umarł młodo. Zdecydowanie za młodo. Żałuję, że jego śmierć była niezbędna do tego, żebym zrozumiał, że marnuję swoje życie. Bo przecież ono w każdej chwili może zostać nam odebrane, prawda?
Teraz siedzę w samochodzie i patrzę na obskurną stację benzynowa. Kiedy byłem tu ostatni raz, towarzyszył mi ten niesamowity brunet. Już nigdy go nigdzie nie podwiozę.
-Gdybym wierzył w Boga, podziękowałbym mu za ciebie, Yoshi – powiedziałem cicho, nie odrywając wzroku od stacji. A krople deszczu uderzały o przednią szybę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Administrator



Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 4939
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:32, 03 Sie 2009    Temat postu:

Zaje.biste. Skłania ku refleksji,niestety,no ale przecież o to chodziło. Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aśka
Administrator



Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 3588
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 23:36, 23 Sie 2009    Temat postu:

Bardzo fajne Wesoly Lubię taką tematykę Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Seriale nie z tej Ziemi Strona Główna » Twórczość fanów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin